Kot domowy to zwierzę niezwykłe – pomimo zdolności do wytwarzania daleko rozwiniętych kompetencji społecznych w kontaktach z człowiekiem część jego natury wciąż pozostaje mocno pierwotna. Czy patrząc na naszego przyjaciela śpiącego na kanapie, widzimy pogromcę innych gatunków? Zwykle nie. A okazuje się, że powinniśmy.
Bazą do określenia prawidłowych lub nieprawidłowych zachowań danego gatunku jest etogram. Jest on wspólny dla wszystkich osobników gatunku Felis catus, niezależnie od tego, czy dane zwierzę przebywa w domu, czy bytuje w środowisku. Zachowania łowieckie, które w koci etogram są wpisane, występują więc u wszystkich kotów, są czymś całkowicie naturalnym i świadczą niezbicie o ich naturze drapieżnika. Pamiętajmy, że kot domowy to jedyny gatunek rodziny Felidae, który na szeroką skalę wytworzył umiejętność życia w towarzystwie człowieka. Wszystkie inne kotowate mogą zostać oswojone, jednak nie mamy podstaw, by mówić o ich udomowieniu, ponieważ nie występuje u nich dziedzicznie zwiększona podatność na oswajanie i nawiązywanie relacji z ludźmi, a co za tym idzie – konkretne osobniki nie wykazują cech syndromu udomowienia.
Obserwując zachowania łowieckie kota domowego, wiemy, że ich zaspokajanie jest szalenie istotne dla utrzymania dobrostanu zwierzęcia w znaczeniu nie tylko fizycznym, ale także psychicznym. Kot jako łowca realizuje swoją naturalną potrzebę pogoni, chwytania i zabijania ofiary, jednocześnie dostarczając sobie w ten sposób przyjemności. Zachowania łowieckie są, oczywiście, związane z kwestią przetrwania – w naturze kot musi wyżywić się sam – jednak nie zanikają one w momencie, w którym zwierzak pozbawiony jest konieczności samodzielnego pozyskiwania pożywienia. Wiemy również, że nie mają na nie wpływu kwestie udomowienia, kastracji czy głodu bądź sytości: kastrowany najedzony kot domowy może być równie skutecznym łowcą co środowiskowy kot bytujący stale na zewnątrz. Różnica jest w zasadzie jedna – o ile kot żywiący się dzięki polowaniu zazwyczaj swoją ofiarę zje, o tyle kot domowy atak wykona dla rozrywki. I, niestety, nie będzie to sytuacja jednorazowa.
Aby lepiej uzmysłowić skalę problemu i operować na twardych danych, a nie jedynie na przybliżonych liczbach i szacunkach, warto odnieść się wprost do badań nie tylko nad samymi kotami, ale także nad populacjami tych gatunków, które zaliczane są do repertuaru kocich ofiar.. Okazuje się bowiem, że to, co opiekun często traktuje marginalnie, jest ogromnym problemem przyrodniczym, który najwyższy czas przestać bagatelizować.
Wpływ wypuszczanych kotów na środowisko naturalne
Kot bardzo często jest uznawany za dzikie zwierzę – zupełnie błędnie. Jest ssakiem udomowionym (z syndromem udomowienia; udomowienie kota jest bezdyskusyjne, a jego siedliskiem naturalnym są wyłącznie ludzkie domy) i rozprzestrzenianym przez człowieka. Jednocześnie znajduje się na liście stu najgroźniejszych gatunków inwazyjnych świata i uznany jest za obcy gatunek na całym obszarze występowania – uznaje się bowiem, że gatunki udomowione mają swoich dzikich przodków, jednak ich „siedlisko” jest ściśle powiązane z obecnością człowieka, który odpowiadał za powstanie i rozrost ich populacji. Do niedawna w literaturze poświęconej kotom pojawiały się zwykle stwierdzenia, że obecność kotów jest bez znaczenia dla populacji zwierząt, głównie ptaków, bo koty są w Europie czy Ameryce Północnej „od dawna” i ptaki przystosowały się do ich obecności. Ich wypuszczanie i porzucanie uważano natomiast za zagrożenie w Australii czy na Wyspach, gdzie efekty ich bytowania są szybko bardzo widoczne. Powszechnie również uważa się, że koty zwalczają gryzonie i ich obecność jest pożyteczna. Dopiero od kilkunastu lat rozpoczęto w Europie i USA częstsze badania nad wpływem wypuszczanych i wolno żyjących kotów na gatunki zwierząt dzikich – skoncentruję się tu na ptakach, ale problemy dotyczą także gadów, płazów, nietoperzy i innych kręgowców o masie nieprzekraczającej 100 g, bo takie najczęściej padają ofiarami kotów.
Wpływ kota różni się od wpływu dzikich drapieżników następująco:
- Kot jest zwykle sprowadzany przez ludzi, niezależnie od pojemności środowiska.
- Kot jest karmiony, tworzy mu się schronienie, leczy się go – przez co jest wyłączony spod presji czynników, które dotyczą zwierząt dzikich, a nawet jeśli ginie – sprowadza się kolejnego.
- Z powyższych powodów koty osiągają zagęszczenia niemożliwe do osiągnięcia naturalnie – nawet do ponad 200 osobników/km2 – podczas gdy terytorium jednego żbika może obejmować nawet kilkanaście km2!
Czy tylko „myszy i szczury”?
Zabijanie ssaków przez kota zwykle postrzegane jest jako coś pozytywnego – ale niewiele osób odróżnia gatunki drobnych ssaków, zwykle wrzucając wszystko do kategorii „myszy i szczury”. Tymczasem już w 1974 roku obserwacje składu ofiar kotów domowych w Illinois wykazały, że spośród 313 złapanych ssaków tylko 13 stanowiły myszy domowe! Resztę ofiar stanowiły gatunki rodzime, niegroźne dla człowieka, stanowiące zaś pokarm rodzimych ptaków drapieżnych, których populację koty pośrednio ograniczają. Również w Bristolu (UK) główną ofiarą kota domowego była nieszkodliwa myszarka zaroślowa, koty zresztą zabiły jedynie 10% jej populacji, jedynym zaś gatunkiem szkodliwym zabijanym przez koty był szczur wędrowny – koty zabiły jedynie 7% populacji szczurów, co również nie jest wystarczającym regulatorem. W Baltimore koty także zabijały nie więcej niż 10% populacji szczurów, zaś efekt redukcji osiągano dopiero przy eliminacji powyżej 50%. W Nowym Jorku przy użyciu kamer i mikrochipów, których odczyty umożliwiały monitorowanie aktywności i przemieszczeń szczurów wędrownych, wykazano zaś, że efekt „zwalczania” jest nieznaczący – na ponad 250 obserwacji kotów tylko trzykrotnie kot próbował polować na szczura i tylko w dwóch spośród tych przypadków udało mu się zabić gryzonia. ...